42 lata temu biły wszystkie dzwony w Polsce
16 października 1978 roku tłum oczekujący już trzeci dzień na placu św. Piotra ujrzał nad kaplicą Sykstyńską biały dym, który oznajmił, że kolejny papież objął stery Kościoła powszechnego po niespodziewanej śmierci swego poprzednika Jana Pawła I.
Krzyk radości wywołanej przez kardynała Pericle Felici, ogłaszającego o godzinie 18:44: Annuntio vobis gaudium magnum – Habemus Pappam. Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Dominum…Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyla qui sibi nimen imposiut loannis Pauli Secundi, zamarł w zdumieniu wywołanym nieznanym nikomu z rzymian nazwiskiem, a potem jeszcze bardziej przybrał na sile, gdy na balkonie Pałacu Apostolskiego ukazał się jakże młody Ojciec Święty, rozpoczynający swój pontyfikat od złamania uświęconej przez wieki tradycji, zgodnie z którą nowy papież jedynie błogosławi z balkonu lud Boży.
A On przemówił do zebranych po wlosku (!) mocnym, dźwięcznym głosem.
Czcigodni kardynałowie powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali go z dalekiego kraju, ale jednocześnie jakże bliskiego poprzez komunię w chrześcijańskiej wierze i tradycji […]. Nie wiem, czy będę umiał dobrze wysłowić się w waszym… naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie.
Chyba każdy Polak, który przeżywał wówczas ten dzień, jest w stanie powiedzieć, gdzie był i co robił, gdy dotarła do niego ta wiadomość. Trudno natomiast wspomnieć, co się wówczas czuło: to była mieszanina radości, oszołomienia i – początkowo – niedowierzania. Potem była już tylko radość, przechodząca w euforię. Nieznajomi ludzie rzucali się sobie w ramiona. Księża otwierali zamknięte już po wieczornych Mszach św. kościoły, do których napływali wierni, zanim jeszcze rozdzwoniły się dzwony.
Wiedzieliśmy, że nastąpił przełom. Nie wiedzieliśmy jaki, nie przeczuwaliśmy, co z niego wyniknie, dokąd porwie nas nagle przyspieszający nurt historii. Ale widzieliśmy, że ten nurt już nas niesie!
A oglądając w opóźnionym o całe 4 minuty (!) Dzienniku Telewizyjnym migawki z placu świętego Piotra, skąd kardynał Felici przekazywał całemu światu wielką radość: Mamy Papieża! czuliśmy, że my, Polacy, mamy go bardziej niż inne narody.
Stefan Kisielewski zapisał na gorąco w swym Dzienniku: Przez kraj przeszedł dreszcz, absolutny, autentyczny wstrząs – historia ruszyła przecież naprzód w tym sowieckim grajdołku.
Na zwołanej natychmiast naradzie w Komitecie Centralnym PZPR, ówczesny podsekretarz stanu w MSZ Józef Czyrek usiłował podnieść na duchu towarzyszy, mówiąc: ostatecznie lepszy Wojtyła jako papież tam niż jako prymas tu.
O tym, jak bardzo się mylił przekonali się błyskawicznie.
Dziękujmy dziś Stwórcy za radość tamtego październikowego wieczoru. A w Świątyni Opatrzności Bożej pomódlmy się przy relikwiach Świętego, który wzywał nas, byśmy się nie bali, lecz otworzyli Chrystusowi drzwi swoich serc.
I prośmy, by orędował u Boga za naszą i swoją Ojczyzną.